[Float-Menu id="1"]

Wojtek – moje branie

Mam na imię Wojtek mam 34 lata i jestem uzależniony od narkotyków. Od 12 lat jestem z moją wspaniałą żoną Magdą, która jest matką moich cudownych dzieci Piotrusia (8lat) i Zosi (4 lata). Z narkotykami pierwszy raz spotkałem się w wieku 8 lat widząc leżącego w bramie nieopodal mojego domu mężczyznę, który ostatkiem sił w ręku trzymał strzykawkę. Moja mama dowiedziawszy się o tym, porozmawiała ze mną na ten temat przestrzegając o konsekwencjach zażywania narkotyków. Ponowne zetknięcie nastąpiło w wieku lat piętnastu, gdy kolega poznany na wakacjach zaproponował spalenie blanta. Stanowczo odmówiłem i więcej już nie proponował. Miesiąc później nadarzyła się okazja spalenia blanta z kolegami starszego brata Pawła, którzy poinformowali mnie, że Paweł też czasem pali. To dało mi zielone światło od człowieka, którego do niedawna uznawałem za swój autorytet. W czasach ogólniaka paliłem towarzysko, łącznie około 20 razy na całe 4 lata.
Na pierwszym roku studiów 2 razy spróbowałem tablet, lecz bardzo błogi stan, który po nich osiągałem zapalił lampkę koloru czerwonego przypominającą słowa mamy sprzed lat. Tym sposobem o narkotykach zapomniałem na 11 lat.
W wakacje 2016 roku przez przypadek zostałem zaproszony na wieczór, a w zasadzie weekend kawalerski do Boszkowa. Tam będąc już pod wpływem znacznej dawki alkoholu zaproponowano mi wciągnięcie kreski białego proszku. Na moje pytanie co to jest uzyskałem odpowiedz „KRYSZTAŁ”. Nie wnikając nawet co to, wciągnąłem całą kreskę bardzo sprawnie. Po paru minutach ogarnęło mnie poczucie mocy jakiej nie czułem nigdy wcześniej! Zostałem wystrzelony rakietą w kosmos w sam środek drogi mlecznej. Nagle świat stał się cały mój!!! Nie widziałem żadnych ograniczeń! Moje zmysły zaczęły dostrzegać rzeczy nie zauważalne do tej pory, a wszystko zostało przepełnione EUFORIĄ. Alkohol zacząłem wlewać w siebie litrami, co jeszcze bardziej spotęgowało moje doznania i uczucia. Impreza w pobliskim klubie pozwoliła mi czerpać niespotykaną wcześniej przyjemność z muzyki, i tańca oraz z nawiązywania znajomości z każdą napotkaną osobą. Euforia, której doznałem po zażyciu, wyparła z mojej głowy przestrzegające słowa mojej matki, która zmarła 3 lata wcześniej.

Okazało się, że osoba, która miała i zorganizowała kryształ na imprezę mieszka niedaleko mnie. Nieświadomie za każdym razem gdy wracałem z pracy do domu, szukałem jej wzrokiem po okolicy. Teraz wiem, że były to pierwsze symptomy uzależnienia, które nastąpiło już po pierwszym zażyciu. Zażywanie w pierwszej fazie było towarzyskie, lecz z każdym miesiącem coraz częstsze.

W marcu 2017 roku KRYSZTAŁ spowodował moje pierwsze zniknięcie z domu na całe 24 godziny bez dawania oznak życia żonie i dzieciom. Nastąpiło to po sprzeczce z żoną. Wtedy po raz pierwszy kryształ okazał się lekiem dla mojej duszy i uczuć, który doskonale leczył złość, gniew, smutek i strach przed stratą. Po miesiącu na pewnej imprezie nie potrafiłem już bawić się bez narkotyków, desperacko próbując zorganizować narkotyki w trakcie zabawy. Moje rozdrażnienie spowodowane brakiem narkotyków oraz starta czasu na ich zorganizowanie doprowadziły do pojawienia się uczucia zazdrości o moją żonę, którą zaniedbałem na tej imprezie.

Od tej pory narkotyki towarzyszyły mi już na każdej imprezie jak i okazjonalnie w tygodniu.
1 lipca 2017 roku zniknąłem z domu po raz drugi. Powodu już nie pamiętam, co oznacza, że za pewne był błahy. Wtedy zauważyłem problem z przerywaniem imprez, dopóki nie zabrakło narkotyku, jednak daleki byłem od przyznania się do uzależnienia. Znikanie z domu na które NIGDY nie zdecydowałbym się bez ćpania zacząłem traktować jako odskocznię od życia, które straciło barwy. Tym sposobem po zaledwie roku od pierwszego zażycia zacząłem niesamowicie ranić osobę, która kochała i kocha mnie miłością bezwarunkową, osobę która przedkłada moje dobro nad dobro swoje, osobę na której miłość nie zasługiwałem. To i krzywda wyrządzona moim zachowaniem dzieciom spowodowała, że z każdym zażyciem coraz bardziej nienawidziłem samego siebie.

Kolejne 2 lata mojego życia mogę śmiało porównać do kamienia wrzuconego do wody, który bardzo szybko TONĄŁ. Każdy kolejny dzień powodował wzbieranie na mocy lawiny złych decyzji i skutków. Począwszy od jazdy samochodem TOTALNIE NAĆPANY z dziećmi, przedkładanie ćpania nad odbieranie dzieci ze szkoły i przedszkola, przez notoryczne okłamywanie żony i wymyślanie niestworzonych, surrealnych usprawiedliwień mojej nieobecności oraz wymówek do wyjścia z domu, po zaniedbanie mojej firmy, która kiedyś była moją PASJĄ. Firmy, która istnieje jeszcze tylko dzięki mojej żonie oraz dwójce wspaniałych pracowników. Żonę pozostawiłem TOTALNIE samą nie tylko z firmą, ale też z trudem wychowywania dzieci oraz pielęgnowania domowego ogniska. Mnożące się problemy oraz pojawiające się wyrzuty sumienia spowodowały, że w okresie ostatniego roku ilość dni w których nie ćpałem można zamknąć w kilku tygodniach!!!

Czas ten nie był pozbawiony przebłysków i prób wyrwania się ze szponów tego podstępnego nałogu. Ogólnodostępne tabletki z pseudoefedryną wydawały się wtedy doskonałym sposobem na wyjście z nałogu. Przerzucanie się z syntetycznego kryształu na naturalną, „zdrowszą” kokainę spowodowało u mnie pojawienie się manii prześladowczej i strasznego lęku. Wyjazd na zagraniczne wakacje, a zarazem starach przed przewiezieniem ze sobą narkotyków samolotem poskutkował przerzuceniem się na alkohol i próbą zorganizowani narkotyków na miejscu. Nic jednak z powyższych nie dawało takiego kopa jak kryształ, dlatego zawsze kończyło się powrotem do korzeni. Z perspektywy czasu śmiem twierdzić jednak, że były to tylko próby znalezienia substytutu, a nie próby przeciwstawienia się nałogowi.

Ocknąłem się dopiero gdy prawie „udało” mi się zniszczyć wszystko na czym mi w życiu zależało i co kochałem. Postanowiłem zawalczyć, ponieważ i tak nie miałem nic do stracenia!!! Wiedziałem, że tkwiąc w tym nadal może być jedynie gorzej. Najwięcej siły dodają mi zdjęcia mojej wspaniałej rodziny, która jest uśmiechnięta jedynie na tych zdjęciach kiedy byłem czysty. Tak szybkie UTONIĘCIE, bo w zaledwie 3 lata od pierwszej kreski, pozwoliło mi dostrzec kontrast pomiędzy szarym, totalnie pozbawionym uczuć ćpunem, a bardzo szczęśliwym człowiekiem sprzed okresu ćpania, który kochał swoją żonę oraz dzieci nad życie, szanował ich jak i innych ludzi, a przede wszystkim miał szacunek do samego siebie.

Dostrzeżenie siebie sprzed lat ćpania nie byłoby możliwe bez mojej wspaniałej żony, grona ciepłych terapeutów, grupy ze Skórzewa oraz moich dwóch pracowników, dlatego właśnie w tym miejscu pragnę Wam za to bardzo podziękować. Za to, że w zerze dostrzegliście jeszcze resztki człowieka sprzed lat.

Teraz wiem, że powinienem wybaczyć sobie, to co robiłem pod wpływem, lecz nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie wybaczyć sobie krzywdy, które wyrządziłem najbardziej niewinnym istotom mojego życia Piotrusiowi i Zosi.

Wojtek
Listopad 2019r